Hey, Mr. Carter
Tell me where have you been?
Cause they've been asking, they've
been searching
They've been wondering why
Wiecie, co mam wspólnego z Lil' Waynem? Obaj myśleliśmy, że refren w tym klasycznym już kawałku z „Tha Carter III” to sampel. A żeby było śmieszniej – Infamous i Drew Correa, którzy wyprodukowali ten bit, chcieli, żebyśmy tak myśleli.
Wiecie, co mam wspólnego z Lil' Waynem? Obaj myśleliśmy, że refren w tym klasycznym już kawałku z „Tha Carter III” to sampel. A żeby było śmieszniej – Infamous i Drew Correa, którzy wyprodukowali ten bit, chcieli, żebyśmy tak myśleli.
W rzeczywistości
ten refren napisał i zaśpiewał losowy ziomek Drew, niejaki Sha-Ron
Prescott. Piszę „losowy”, bo refren do „Mr. Carter” to...
cała dyskografia pana Prescotta – według każdego źródła,
które znalazłem, typ nie dograł się do niczego innego ani
wcześniej, ani później. Wyobrażasz sobie to? Jesteś zwykłym
NPCem dla świata, pracujesz w jakimś, nie wiem, biurze albo
sklepie, i nagle właściwie z dnia na dzień twój wokal ląduje w
kawałku z Lil' Waynem i Jayem-Z, jesteś gościem na jednej z
najważniejszych mainstreamowych płyt w swojej dekadzie i do końca
życia dostajesz % ze sprzedaży utworu.
No tylko że musisz
być ziomkiem Drew Correa'y i musisz jeszcze mieć na tyle farta, że
proponuje ci on wizytę w studio.
Po nagraniu śpiewów
Prescotta, Drew i Infamous zastawili na Wayne'a sprytną pułapkę –
celowo przyspieszyli trochę ślad refrenu, żeby brzmiał jak sampel
wyjęty z jakiegoś '70 winyla, a nie wykon na żywo. Najtrudniejszą
częścią tej zasadzki było pewnie wkręcenie Wayne'owi, że to
istotnie sampel, i do tego nie wybuchnięcie śmiechem. Na szczęście
producentom udało się najwyraźniej zachować kamienne twarze, bo
raper od razu zajarał się bitem i wziął go na album. Zajawka była
tak duża, że pokusił się nawet o propsa dla Drew i Infamousa w
intrze (swoją drogą, dość komicznym intrze – moment, w którym
wzdycha zrezygnowany, bo nie udało mu się doprecyzować, w jakim
sensie jest wielki, to dla mnie źródło radości po dziś dzień).
Zabawne jest też
to, że po całym zajściu nikt nie uświadomił Wayne'owi, że ten
cudowny, wykopany z odmętów historii sampel to tak naprawdę nie
sampel. Według Correa'y Dwayne Carter żył w nieświadomości aż
do dnia premiery płyty. To w sumie znaczyłoby, że Wayne nie czyta
creditsów swoich CDków, bo w inlayu „Tha Carter III” wszystko
jest opisane po bożemu, no ale jakbym miał kawałek z Jayem-Z to
też by mnie takie bzdety nie obchodziły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz